Kultura | Edukacja | Kronika 112 Sport i rekreacja | Inwestycje
Tomasz Kulicki materiał KWW Koalicja Wieluńska

Reklama

Jesteś zainteresowany zareklamowaniem się w naszym serwisie?
Sprawdź dostępne możliwości współpracy!

Oferta reklamowa

Kontakt

Masz ciekawy temat? A może jakieś pytania?

Kontakt

W bibliotece powiatowej w Wieluniu otwarto wystawę „Moi żydowscy rodzice, moi polscy rodzice”

30 marca 2019 | Kultura

Z okazji „Narodowego Dnia Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką”, przypadającego na dzień 25 marca, w Powiatowej Bibliotece Publicznej w Wieluniu otwarto wystawę Stowarzyszenia „Dzieci Holocaustu w Polsce” pt. „Moi żydowscy rodzice, moi polscy rodzice”.

Wystawę połączono z prelekcją autorów wystawy – Anny Kołacińskiej – Gałązka i Jacka Gałązki oraz wystąpienia bohaterki wystawy, świadka historii – Pani Janiny Sobolewskiej – Pyz.  

Na otwarcie wystawy przybyli przedstawiciele władz samorządowych, dyrektorzy placówek oświatowych i kulturalnych, przyjaciele biblioteki z Domu Pomocy Społecznej w Skrzynnie, członkowie Stowarzyszenia „Szlakiem Wieluńskich Żydów” z p. Mysakowską.

Z zagłady, mówili autorzy wystawy, ocalało w Polsce około 5 tysięcy dzieci z blisko miliona żyjących w 1939 roku. 

Wiele z nich znalazło schronienie w polskich rodzinach. Polacy, którzy zaopiekowali się dzieckiem, często później stawali się jego rodzicami. Na ogół fakt adopcji trzymali w tajemnicy, niektórzy wyjawiali prawdę przed śmiercią. Inni zabierali ją do grobu.

Bohaterowie wystawy, wychowani w obcych domach, które uważali za własne, musieli zmierzyć się ze swoja historią i stworzyć tożsamość łączącą utraconą i zyskaną rodzinę. Często latami szukali śladów swoich żydowskich bliskich, nazwisk, dat urodzenia. Ci, którym się to nie udało, ciągle jeszcze maja nadzieję.

– zdania zapisane na jednej z plansz

Wystawa „Moi żydowscy rodzice, moi polscy rodzice” opowiada o losach piętnaściorga dzieci urodzonych w latach 1939 – 1942, ocalonych dzięki bezgranicznej miłości rodziców, którzy nie zawahali się oddać ich w obce ręce, by w ten sposób ratować im życie. 

Anna Kołacińska – Gałązka (jej matka tez przeżyła wojnę dzięki ludziom dobrej woli) w rozmowach z Ocalonymi bohaterami wystawy wysłuchała różnych zwierzeń, zwierzeń, które ukazały prawdziwe relacje między dziećmi i ich przybranymi rodzicami. Oto kilka z nich:

W wieku 18 lat dowiedziałam się, że jestem Żydówką. Kiedy mówię „rodzice”, myślę o moich „drugich” rodzicach, innych nie znałam. Dostałam od nich wszystko, dom, miłość, wykształcenie, wzory przyzwoitego, godnego życia”

– Bohaterka spotkania i pomysłodawczyni wystawy „Moi żydowscy rodzice, moi polscy rodzice – Joanna Sobolewska – Pyz (Inka)

 

Byłam blondynką z niebieskimi oczami. Bez wzbudzania podejrzeń mogłam uchodzić za córkę Marii i Mikołaja. Przybrana matka uznała, że jej obowiązkiem jest mnie wychować. Mimo iż nie było to dla niej łatwe, potrafiła zobowiązanie wypełnić. Starała się jak umiała.

– Romualda Mansfeld – Booth (Tusia)

Urodziłam się w warszawskim getcie. To wiem na pewno. Jestem tu dzięki miłości moich obu matek, żydowskiej i polskiej. Dobroci, która nie znała strachu, w czasach, gdy triumfowało zło, a bestialstwo było bezkarne. Przybrana mama ofiarowała mi szczęśliwe i pełne miłości dzieciństwo.

– Elżbieta Ficowska (Bietka)

W moich stosunkach z mamą zawsze czułam dziwny chłód. Nigdy mnie nie przytuliła, nie pocałowała. Zawsze krytykowała. Pamiętam jej karcący wzrok.

– Krystyna Niekrasz (Krysia)

Jestem dzieckiem wyniesionym w walizce z warszawskiego getta w 1942 roku. Miałam wtedy około dwóch lat. Przeżyłam życie na fałszywych papierach. Nie wiem, kiedy się urodziłam, jak nazywałam i kim byli moi rodzice. Nie potrafię się z tym pogodzić.

– Teresa Wieczorek (Tereska)

Urodziłam się w Wilnie 12 grudnia 1939 roku. Nazywałam się wtedy Masza Fajnsztejn. Nauczono mnie, że nazywam się teraz Marysia Butkiewicz. Umiałam się przeżegnać i odmówić pacierz.

– Maria Kowalska (Marysia)

Nie wiedziałam, że jestem przysposobionym żydowskim dzieckiem, ale czułam, że coś ze mną jest nie tak. 28 czerwca 1942 roku znalazłam się w Domu Małego dziecka im. Ks. Baudouina w Warszawie. Nazywałam się Sara i miałam zaledwie kilka tygodni.

– Teresa Lisiewska (Tereska)

 Wystawa przywieziona do Wielunia (20 plansz) jest tylko częścią wystawy składającej się ze 120 plansz podzielonej na 5 wystaw wędrujących i jedną stałą.  Każda z plansz to zapis historii Ocalonego Dziecka ( z tych piętnaściorga czterech już po drugiej stronie). Jest to wystawa wielojęzyczna (język angielski, niemiecki, polski). Istnieje też jej wersja internetowa oraz film – dwudziestodziewięciominutowa animacja z wybranymi cytatami. Od kilku lat autorzy pracują nad projektem „Życie po zagładzie”.

O dzieciach Holokaustu opowiadają książki: „Dzieci Holocaustu mówią…” (5 tomów wspomnień), „Nie mogliśmy pojąć, dlaczego…”, Katalog wystawy „Moi żydowscy rodzice, moi polscy rodzice” (wydany dzięki wsparciu Fundacji im. Róży Luksemburg Przedstawicielstwo w Polsce). Rodzi się, mówili autorzy wystawy projekt cyfrowy pod nazwą zapispamięci.pl

 Dobrze, że wśród Polaków znaleźli się ludzie „Sprawiedliwi”, którzy z dobrej woli, bezinteresownie ratowali żydowskie dzieci. Do takich ludzi należała Matka Teresa Janina Kierocińska, która w jeszcze niewykończonym budynku w Sosnowcu przechowywała dziewczęta, którym groził wywóz na roboty do Niemiec, dawała schronienie członkom AK, a przyniesione żydowskie dzieci były przyjmowane i otaczane opieką.

Wiem o wielu innych wypadkach gdzie Matka Generalna ratowała nieszczęsne dzieci żydowskie od pewnej śmierci. A czyniła to z taką prostotą, dobrocią i spokojem jakby chodziło o rzeczy najprostsze, a nie o narażanie życia”. Jeden ze świadków wspominał: „ Jako dziecko żydowskie doznałam szczególnej opieki i i ochrony (…). Siostry stworzyły nam warunki rodzinne i opiekowały się nami z jak największa serdecznością. To było heroiczne! Tę heroiczną postawę wiążę przede wszystkim z Matką Teresą.

– czytamy w zapiskach ks. Mieczysława Zawadzkiego, proboszcza w Będzinie

 Za to, Matka Teresa w 1992 r. została pośmiertnie odznaczona medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, przyznanym przez Instytut Pamięci Narodowej Yad Vashem w Jerozolimie „w dowód uznania, że z narażeniem własnego życia ratowała Żydów prześladowanych w latach okupacji niemieckiej” ( Z sercem i chlebem na dłoni, Sosnowiec 2005)

tekst: Zofia Białas/kultura.wielun.pl

Copyright © 2017-2024 Kocham Wieluń